Zazwyczaj jest tak, że dopiero pokaz Prady ukazuje w całości nadchodzący sezon, a wszystkie kolekcje prezentowane przed i po w dziwny sposób dopasowują się do myślenia Włoszki. Tym razem było trochę inaczej. Już w pierwszych dniach pokazów, w Nowym Jorku, jasne stało się, że wiosną 2013 to Marc Jacobs będzie grał pierwsze skrzypce. Dlaczego? Chyba nikt nie ma wątpliwości, że mając do wyboru przedziwną i mroczną Azję, a z drugiej strony subkulturę modsów lat 60 i boską Edie Sedgwick, wybierzemy drugą opcję. Opcję, która jest bardziej uniwersalna i pasuje każdemu, bez względu na sylwetkę i wiek. Sieciówki podchwyciły temat w mig. Nie twierdzę, że Prada nie będzie miała w tym sezonie nic do powiedzenia, ale Jacobs ze swoją wizją wiosny i lata strzelił w dziesiątkę naszych kryzysowych marzeń o idealnej garderobie. Od pierwszego zestawu, a właściwie t-shirtu, było jasne, że projektant wytacza najsilniejsze działa. Jaka jest siła rozpoznawalnego t-shirtu przekonał się w Polsce chociażby Robert Kupisz, Local Heroes czy She/s a riot. Założony do wiekowych jeansów i tenisówek czy zwykłych czarnych szpilek robi nam cały "look". W pięć minut jesteśmy zrobione i to niewielkim kosztem (w porównaniu z innymi elementami kolekcji, bo na "trendy" t-shirt od projektanta kilka stówek jednak trzeba wyłożyć). Podobało mi się, że modelka żywcem wyjęta z lat 60 wyszła w samym t-shircie i majtkach. Ile z nas tak właśnie zaczyna dzień? "Daję Wam super koszulkę, dalej kombinujcie same" - tako rzecze Jacobs. Nie mogło być lepszego początku pokazu.
"It girl" wiosną 2013 ubiera się u Jacobsa, a przynajmniej inspiruje się jego wizją. Kolekcja idealnie ilustruje przełamanie, kiedy to słodkie kostiumiki lat 60 zaczęły przegrywać z napływającą z londyńskiego Soho muzyczną rewolucją. Jeszcze żadna ze stron nie osiągnęła przewagi, trzymają się w uścisku, stonowane i grzeczne kroje powoli zapełniają się graficznymi wzorami, perkusja nieśmiało zaczyna nadawać mocny rytm. Jak zwykle u Jacobsa, nie ma mowy o czystym retro. Trendy żywcem wyjęte sprzed ponad 50 lat mówią współczesnym językiem. Nie ma mowy o przestylizowaniu, czy kostiumie. Ozdobniki i akcesoria ograniczono do minimum, dzięki czemu kolekcja jest spójna, głęboko osadzona w inspiracji, a jednocześnie staje się punktem wyjścia, z którego wyruszy każda z nas. Co zapożyczymy od Jacobsa, zależy tylko od nas. Czerń i biel, poziome i pionowe paski będą tej wiosny dominować. Graficzne wzory wedrą się na każdy, najmniejszy element garderoby. Słodkie lata 60 brzmieć będą w psychodelicznym rytmie kawałków The Who. W makijażu punkt ciężkości wciąż będzie osadzony w okolicach brwi, a przesada w tuszowaniu rzęs będzie wskazana.
Co by nie mówić, poszaleli nam projektanci w tym sezonie z butami. Jedne brzydsze i bardziej dziwne od drugich. Puchate niczym kurczaki pantofelki od Celine, przedziwne skarpetki u Prady i szpilki ze szpicem od Jacobsa. Te, nawet w rozmiarze 35, wygadają jak kajaki. Podczas pokazu idealnie dopełniały wybiegowe zestawy, w rzeczywistości wciąż natykam się na podobne modele w lumpeksach i nawet Marc Jacobs nie jest mnie w stanie przekonać, że to będą buty sezonu. Nie mam pojęcia, co się stało projektantom w tym sezonie, że w temacie butów postawili na brzydotę. Mają chyba świadomość, ze my kobiety na punkcie butów mamy świra, tracimy zdrowy rozsądek, ale bez przesady. Czyżby już wszystko w temacie obuwia zostało wymyślone?
Źródło zdjęć: style.com - link przenosi Was do całej kolekcji
Świetna jest ta kolekcja Marca, niby na style.com autorka recenzji pisze, że nudna i taka...prosta, ale czy to właśnie w tym nie tkwi urok prostoty? Z kolekcji wiosna 2013 bardzo podoba mi się jeszcze Monique Lhuillier, ale to kolekcja całkiem z innej bajki :)
OdpowiedzUsuń