niedziela, 22 września 2013

Jackie czy Marylin?

Kto to jest ikona stylu? Zastanawialiście się kiedyś? Ja zaczęłam, gdy we wszelkiego rodzaju publikacjach zaczęto tym tytułem określać osoby, o których nie potrafiłam powiedzieć nic. Ani czym się konkretnie zajmują, ani jaki mają ten styl poza tym, że luksusowy i markowy. Wystarczy, że celebrytka zapozuje na ściance w ładnej sukience od projektanta z dobrze dobranymi dodatkami, a portale pieją z zachwytu NOWA IKONA STYLU!!! Według polskich mediów "ikona stylu" to po prostu przeciwieństwo "źle ubranej gwiazdy".  Poprawna stylizacja otwiera wrota do nieśmiertelności (aż do następnej imprezy). Śledząc polski show biznes można odnieść wrażenie, że produkcja krajowych ikon stylu to  masówka. Prawda jest taka, że aktualnie ikon stylu w naszym kraju po prostu nie ma. Nawet moje ukochane: Magdalena Cielecka czy Kamila Baar to nie ikony stylu, choć świetnie ubrane aktorki i zdecydowanie nie celebrytki.
Jackie in September


Ikona stylu w moim odczuciu to ktoś, na dźwięk czyjego nazwiska od razu mamy przed oczami charakterystyczną sylwetkę, konkretne zestawy, nawet epokę. Widzimy styl, który oddziaływuje na wielu, co nie znaczy, że to musi być nasz styl. Nie. Możemy się z nim nie zgadzać, ale potrafimy opisać, wskazać jego fundamenty. Ikona stylu to ktoś, czyj styl przetrwał próbę czasu, zrósł się z osobą tworząc jej drugą skórę. Styl ikony wciąż odnajdujemy w nowych trendach i kolekcjach, wracamy i odkrywamy go na nowo. Ikona to symbol. Na pewno nasuwają Wam się już konkretne nazwiska - Audrey Hepburn, Grace Kelly, Jane Birkin. Czy do tego grona dołączą współcześnie nam panujące królowe stylu, jak choćby kobiety Vogue'a - Anna Wintour, Anna dello Russo, czy moja ukochana Emmanuelle Alt? A może Cara Delevingne, Alexa Chung, Kate Middleton? Czy raczej postacie z seriali, jak Carrie Bradshaw? Czy nasze córki, wnuczki, prawnuczki czerpać będą z Rihanny i Lady Gagi? Bo chyba nie z Hanny Lis, Edyty Górniak, Aleksandry Kwasniewskiej, czy Anny Muchy. Moim zdaniem sięgną do tych samych ikon, z których świadomie i podświadomie czerpiemy dziś my, ale czy mam rację, pokaże czas.
Marylin's September


Dwóm niekwestionowanym ikonom stylu poświęcona jest książka "Jackie czy Marilyn. Ponadczasowe lekcje stylu" Zdaje się ona być połączeniem biografii tych dwóch niezwykłych kobiet z lekcjami stylu na bazie dwóch sylwetek. Dowodem na to, że nie tylko miłość do JFK, ale i ponadczasowy styl łączył Jackie i Marylin. Przypuszczam, że łącząc klasyczną elegancję z nutą luzu i potężną dawką seksapilu, ale o dobrym smaku, uzyskamy mieszankę wybuchową. Własny, niepowtarzalny styl, własną skórę możemy również odnaleźć poprzez wykluczanie - określanie, co w stylu Jackie, czy Marilyn nas nie przekonuje. Nie będę tu książki recenzować, bo nie miałam jej jeszcze w rękach. Chciałam tylko podzielić sie z Wami swoimi przemyśleniami, które dopadły mnie, gdy zobaczyłam książkę na księgarnianych półkach.

Ciekawa też jestem, co Wy myślicie na temat ikon stylu - tych niekwestionowanych i tych aspirujących. Kto dla Was jest ikoną stylu i czy potrzebujemy ich do tego, by odnaleźć własny styl?

piątek, 13 września 2013

MOHITO na bogato, czyli celebryta żadnej fuchy się nie boi

Mamy trudne czasy. Bezrobocie wciąż ma się świetnie. I choć nie widać tego na salonach, także celebrytki drżą o swoje ciepłe kąty w serialach, reklamach, czy "Dzień Dobry TVN". Po prostu "Trudne sprawy". Przezorne dopisują coraz więcej zawodów na pasku pod swoim nazwiskiem. Im mniej znana twarz, tym więcej zawodów. Gdyby nie plazmy, nie zmieściłyby się na naszych ekranach. "Jak to tylko aktorka? To potwarz!" Była w "Jak oni śpiewają", a więc piosenkarka. "Tańczyła z gwiazdami", więc i tancerka. Radzi sobie z Wordem - pisarka. Czasem, gdy nikt nie zaprosi na bankiet, coś ugotuje - kucharka, ba - Masterchef! A ponieważ dba o linię to dietetyczka, co to jak pani w serialu, na oko oblicza BMI. Segreguje śmieci - Reni Jusis. Niedawno wyszła za mąż - specjalistka od miłości, śniadań do łóżka, planowania wesela, obsługi mężczyzny, nocy poślubnej i walki z podniesioną klapą wiadomo od czego. Ma dziecko... ma kopalnię diamentów, nie opędzi się od śniadaniówek (czy raczej śniadaniówki od niej), zapozuje z wózkiem niczym polska madonna, przeprowadzi szkolenie z seksi porodu i wychowania dziecka, a to dopiero początek. Bójta się!

Celebrytki bywają też na ściankach, bymajmniej nie wspinaczkowych, choć wspinają się po nich niczym po szczeblach kariery, a to oznacza, że noszą ładne sukienki. Dzięki temu nabywają sprawności stylisty, ikony stylu i... projektantki. Projektują już Kasia Cichopek, Natasza Urbańska, Kasia Zielińska, a od niedawna do tego grona dołączyła Marta Żmuda-Trzebiatowska, która ku mojemu zdumieniu, które trwało chyba ze dwa dni, zaprojektowała kolekcję dla Mohito.

Wiem, kim jest Marta Żmuda Trzebiatowska. Aktorką. Tak przynajmniej mówią wszystkie plotkarskie gazety i portale, oraz sama Marta w reklamie. Jednak nie kojarzę jej z żadnej roli, a po obejrzeniu reklam pewnego szamponu mam wrażenie, że  połowę roboty odwalają za nią jej włosy, które ciężko pracują na planie. 

Nie czepiam się Mohito, że zaangażowało nie projektantkę. Taki trend. Mój problem z Martą Żmudą-Trzebiatowską jest inny. Przejrzałam zdjęcia z jej "ałtfitami" i na moje oko w jej stylu nie ma nic charakterystycznego, nie mówiąc o "wow-faktorze". Maja Sablewska, która poprzednio "projektowała" dla Mohito coś tam w sobie ma. Komuś to się podoba, komuś nie (mnie na przykład), ale te zbitki ubrań, które prezentuje można nazwać stylem. U Trzebiatowskiej nie wiem, czego się złapać, a jednak zdarza się, że nazwą ją "ikoną stylu". Nie rozumiem zjawiska, polegającego na tym, że  ładnie ubrane celebrytki zyskują od razu ten przydomek. Według mnie, w tej chwili w Polsce nie ma aktorki, piosenkarki, celebrytki, która by na to zasługiwałaby, a pseudo-dziennikarki hojnie obdarowujące je tymi metkami powinny zmienić dealera. Są u na gwiazdki ładnie ubrane, ale to w dużej mierze zasługa ich stylistów i hojnych showroomów.

Dlaczego Mohito postawiło na Martę Żmudę Trzebiatowską? Może uznano, że ta dziewczyna z niewątpliwie ładną buzią ma wiele predyspozycji. Raz się zostaje twarzą rajstop, raz projektuje dla sieciówki.  A może ludzie z Mohito zobaczyli teczkę z projektami Marty, padli z wrażenia i błagali, by coś dla nich zaprojektowała, zanim zrobi spektakularną karierę na paryskim tygodniu mody? Dobra, teraz pewna pseudo-blogerka zmienia dostawcę. 

Sama kolekcja, podobnie jak Marta, niczym się nie wyróżnia. I może o to chodziło. "Mamy nijaką kolekcję, znajdźmy jej nijaką twarz, dzięki której szafiary nie zorientują się, że takie same kurtki, spódnice i topy wiszą w każdej sieciówce" - zaproponował stażysta w dziale marketingu. Nie wiem też, z czego wynika nadany jej przydomek ekskluzywna. Może chodzi o ceny, ale w takim razie z sezonu na sezon coraz więcej sieciówek prezentuje nam kolekcje ekskluzywne.

Od strony projektowej aktorkę wspierała główna stylistka marki - Karolina Sołtan.  Wyobrażam to sobie tak:  Przychodzi Marta do Mohito i mówi: "Karola chciałabym żeby kurtka była czarna, skórzana, taka motocyklowa, ale wiesz... sophisticated, bo w końcu to ja się pod tym podpisuję. I taką długą spódnicę, beżową, czy tam różową, taką, jak to we wszystkich sieciówkach była, wiesz, ale żeby wyglądała na elegancką, seks w wielkim mieście, te sprawy wiesz. Wiem! Zróbmy wycięcie! Na jesień w sam raz, zawieje wiatr i efekt Merlin Monroe murowany. I spodnie, czarne, obcisłe skórzane, jak Kate Moss. Glam rock, te sprawy. I małą, czarną, prostą. Super pomysł, co? Właśnie na niego wpadłam.  I botki, botki są teraz na topie. Zróbmy takie fajne, jak u Isabel Marant" etc." Wiem, jestem potwornie złośliwa, ale kiedy z jednej strony mam aktorkę, o której stylu nie umiem powiedzieć nic, poza tym, że nosi ładne sukienki od projektantów, a z drugiej czytam, że od strony projektowej wspiera ją główna stylistka marki, to co ja mam myśleć? Może lepiej napiszcie, co wy myślicie.


Sama Marta o pracy nad kolekcją mówi tak:"Niepewnie czuję się w roli projektantki, muszę przyznać. Kiedy zobaczyłam już ubrane modelki poczułam wielką odpowiedzialność, bo na etapie projektowania świetnie się bawiłam. Przeżyłam fantastyczną przygodę. Miałam przywilej poznać świat mody od podszewki. Czułam się trochę jak w filmie "Diabeł ubiera się u Prady". (...) To są ciuchy, które wybrałabym dla siebie. Ciemne, mroczne, dużo ćwieków, zamków, ale taka jest też ta mniej znana część mojej duszy, mojej natury."
MZT dla MOHITO

No przyznaję, przy mrocznej Marcie, która objawiła się nam w tej kolekcji, Nergal to różowy, pluszowy króliczek. Czerń na jesień to bardzo oryginalny, nowatorski, wręcz przełomowy pomysł, niczym dwie komory w jogurcie Mueller Mix. Suwaki, rozcięcia, ćwieki - wow! Skleroza to siostra moja rodzona, ale wydaje mi się, że te wątki od kilku sezonów wałkowane są wszędzie. Wolałabym tej jesieni dostać od Mohito ciepły, klasyczny płaszcz na zimę, który mi się po tygodniu noszenia nie skulkuje. Taką mam fantazję. Ciepły płaszcz na zimę od polskiej marki! Chcę tak wiele? Chyba zbyt wiele. Przecież celebrytkom nigdy nie jest zimno, w kilkunastostopniowym mrozie idą na bankiet gołą stopą.

Dla zainteresowanych, kolekcja do przejrzenia tutaj

piątek, 6 września 2013

Carrie w Meksyku

City fashion
Klamka zapadła. Postanowione. Tej jesieni nie odpuszczę polskiej modzie. Będę się starała udowodnić, że jej miejsce to nie tylko czerwone dywaniki, ścianki sponsorskie i wypasione sesje blogerek.  Moda polska sprawdzi się w jesiennym, przyziemnym realu.

Nie uwierzycie, ale właśnie pierwszy raz w życiu oglądam "Seks w wielkim mieście" Oczywiście, wcześniej wiedziałam, o co tam chodzi, kto jest kim, obejrzałam wyrywkowo kilka odcinków oraz film pełnometrażowy, ale tak odcinek po odcinku, seria po serii, od deski do deski, to nie. Dopiero od kilku tygodni, codziennie po 23, dzięki Comedy Central Family. I choć Nowy Jork nie przebije Londynu, po którym, dzięki Google Maps, wędruję sobie kilka razy w tygodniu, to robi wrażenie. Stylizacje Carrie również, choć ona sama częściej irytuje, ale mnie do szewskiej pasji potrafi doprowadzić panienka szczerząca się na widok tamponów, czy inna z dumą oznajmiająca, że dla niej wymiana oleju w samochodzie to pestka, a że robi to w białej bluzce... Tak czy inaczej, kolorowe zdjęcia z kultowego serialu mocno wszczepiają się w moją wyobraźnię. Dzięki temu bohaterką dzisiejszego zestawu wpisaną na listę moich marzeń jest spódnica, którą z dumą nosiłaby Carrie Bradshaw jak i Anna dello Russo, choć pewnie w bardziej szalonej konstelacji niż ta przedstawiona przeze mnie, ale jako rasowa egoistka, myślę głównie o sobie. Przepis na sukces - trochę Carrie, trochę Emmanuelle.

Wspomniana spódnica pochodzi z jesiennej kolekcji Bereniki Czarnoty, projektantki, która kolejny raz nie zawodzi. Nie daje się porwać polskiemu nurtowi szarego  pokutnego wora. Meksykański wzór wymusił użycie kilku kolorów, co dla wielu kobiet może być szokiem. Idealny ciuch na jesienną szarugę. Na tyle szalony, że idealnie będzie współgrał z basicami - t-shirtami, bluzami, czy swetrami w odcieniach bieli i szarości. Do kupienia tutaj

czwartek, 5 września 2013

Sukienki na jesień od Bizuu



Miałam ten sezon rozpocząć od zupełnie innej kolekcji, ale kiedy przejrzałam jesienny lookbook Bizuu, zrozumiałam, że Paryż i grunge poczekają. Oczywiście, dla mediów ciekawsze jest jak na pokaz marki wystylizowały się celebrytki. Projektantki zdają się rozumieć to i wypożyczyły celebrytkom znaczną część swojej kolekcji, dzięki czemu przed obiektywem fotografów odbył się drugi, nieformalny pokaz. Takie czasy. Dla mnie, większą przyjemnością było odkrycie jesiennego lookbooka Bizuu.

W profesjonalnych recenzjach pojawiają się porównania jesiennej kolekcji Bizuu do kolekcji Ulyany Sergeenko. Moim zdaniem jednak jesienna Bizuu nie jest przesiąknięta jakimkolwiek folklorem, a raczej  jest stylistycznie uniwersalna. Keine grenzen. Nie widzę też inspiracji rosyjskimi gwiazdami mody ulicznej. Gdybyśmy jednak dochowali się rodzimej  Miry Dumy, na pewno miałaby ona w swojej garderobie niejeden element  kolekcji, wliczając genialne kapelusze, torby i buty.

Trudno mi znaleźć motyw przewodni, czy inspirację kolekcji. Brakuje trochę takiego punktu odniesienia - tematu, postaci, dekady. Blanka Jordan i Zuzanna Wachowiak nie ukrywają, że w swojej pracy fascynują się Coco Chanel  i owszem, to widać. Oglądając zdjęcia z pokazu pomyślałam właśnie o Chanel, ale nie dlatego, że zobaczyłam bezczelne kopie, ale raczej nieznany wcześniej pokaz Chanel. Jednak  kolekcje z wyraźnym, sezonowym motywem są w moim odczuciu ciekawsze, choć nie zawsze bardziej udane, czego przykładem może być jesienna kolekcja Saint Laurent Paris. A kolekcja Bizuu to kolekcja udana.

Uniwersalne dziewczęce sukienki projektu sióstr zdobyły już serca celebrytek. Subtelny seksapil wciąż sprawdza się idealnie na polskim "szołbizowym" bankiecie i nie daje się zepchnąć w cień ekshibicjonistycznym wybrykom co poniektórych dziewczątek. Klasyka gatunku sprawdzi się też  i w naszym życiu bez fleszy i skandali. Dominująca w kolekcji sylwetka - zabudowana góra, zero dekoltu plus krótki, dziewczęcy wydłużający nogi - w towarzystwie boho kapeluszy i olbrzymich toreb to ciekawa propozycja dla stylu w większym, jak i mniejszym mieście. Dla każdej z nas.

Jedyna bariera dzieląca mnie od posiadania choćby jednej z tych sukienek, jednego kapelusza i jednej torby to niewątpliwie cena. I mając w perspektywie kolekcję Marty Żmudy-Trzebiatowskiej dla Mohito, marzy mi się, że polskie sieciówki kiedyś przestaną robić ze swoich potencjalnych klientek idiotki lub te idiotki w nich hodować, a w zamian za to sięgną do potencjału (żeby nie powiedzieć – predyspozycji ;-)) prawdziwych polskich projektantów. Sukienka Bizuu dla Mohito to mogłoby być coś, czego sobie i moim nielicznym czytelnikom życzę.
















Cały lookbook do obejrzenia tutaj