niedziela, 20 stycznia 2013

Śniadanie z Audrey

Dokładnie dziś, 20 stycznia, mija 20 lat od śmierci Audrey Hepburn. Trudno w to uwierzyć, gdy na mojej tablicy na Pintereście wciąż pojawiają się jej nowe zdjęcia. Pisząc "nowe" mam na myśli to, że  nigdy wcześniej ich nie widziałam. I wciąż inspirują. Siła jej oddziaływania sprawia, że chce mi się śmiać za każdym razem, gdy dziennikarki obwołują kolejną celebrytkę "ikoną mody". Moje myśli od razu pędzą w stronę Audrey albo Marylin. O celebrytkach za rok, dwa nikt nie będzie pamiętał, a ich stylistki wezmą się za kreowanie nowej "ikonki", a Audrey (oraz Marylin) wciąż będzie zachwycać i inspirować, bo to jest prawdziwa ikona. Nawet gdy myślałam o nazwie nowego bloga, "Śniadanie u Tiffany'ego" dało o sobie znak, bo czyż to nie było "Fashion breakfast"?
Zdjęcia Audrey

sobota, 19 stycznia 2013

SINSAY - No angel, but a good girl

Sinsay to najmłodsze dziecko spółki LPP SA, której zawdzięczamy w naszych szafach takie metki  jak Reserved, Cropp, House, czy Mohito. Zaskakujące, że nowa marka pojawia się w czasach kryzysu, kiedy kupujemy mniej i ostrożniej, z drugiej strony jednak właściciele H&M i COS też wypuszczają nowy byt modowy &Other stories właśnie teraz, więc może w tym szaleństwie tkwi metoda. Sinsay ma się podobno bardzo dynamicznie rozwijać. W drugim kwartale 2013 LPP planuje otworzyć ma  30 sklepów młodzieżowej marki, a w całym 2013 aż 50. Na początku drugiego kwartału planowane jest też otwarcie sklepu internetowego. Kolekcja Sinsay skierowana jest dla dziewczyn w wieku 15-24 lata, więc na pierwszy rzut oka taka trzydziestka jak ja powinna ją sobie odpuścić, ale ponieważ inni twierdzą, że wyglądam na maksimum 24 lata, Sinsay pozostaje w zakresie moich zainteresowań. "Nasze projekty powstają z myślą o dziewczynach, które nie boją się modowych eksperymentów, świadomie kreują swój wizerunek, raz wyglądają jak grzeczne wrażliwe romantyczki, aby za chwilę pokazać się w oryginalnym, zadziornym stylu. Dziewczynę SINSAY będziemy zaskakiwać odważną żonglerką przeróżnych stylów, od delikatnego romantyzmu, przez luz street fashion, po rockowe szaleństwo."

Pierwsza kolekcja Sinsay na sezon wiosna/lato 2013 jest według LPP mocno osadzona w najnowszych trendach. "Dziewczyny SINSAY tworzą swój odrębny styl, świadomie bawiąc się modą i naszymi projektami, aby nieco odstawać od reszty tłumu i zawsze się wyróżniać." - odważnie twierdzą marketingowcy Sinsaya, choć patrząc na zdjęcia promujące kolekcję, ja widzę styl typowej mieszkanki Miami podczas "spring vacations". Przypominają mi się sesje takich marek jak Wildfox.  Może więc będzie odważnie, ale nie ma mowy o nowatorskim, odrębnym stylu. Znakiem rozpoznawczym marki mają być t-shirty z odważnymi nadrukami i wzorami, czyli "Fuck" we wszelakich połączeniach. Przygotowuję dla Was tekst na temat idiotyzmu zachwytu nad tego typu nadrukami i hasłami, więc tu nie będę się wypowiadać. Ciekawa jestem, jak Sinsay będzie wypadać cenowo w porównaniu choćby z Reserved, bo Re ma ciekawe topy, ale cenowo często przesadza i przed wyprzedażami ich nie dotykam.

Czy Sinsay okaże się kolejnym sukcesem LPP? Niewykluczone. Wciąż mało w kolekcjach, które pojawiają się w naszych sklepach, odwagi i szaleństwa. Nawet, gdy skierowane są do młodszych dziewczyn, są bardzo zachowawcze i uniwersalne. Jest nisza do zagospodarowania, więc wszystko przed Sinsay.










Profil Sinsay na Facebooku
I love Sinsay

MOSSt perfect

Kilka dni temu skończyła 39 lat, a mimo to nie zwalnia tempa. Wciąż przyciąga uwagę i zachwyca, więc o emeryturze nie ma mowy. Jak tak dalej pójdzie, dociągnie do 67 lat. Albo i dłużej. Nie tylko dla mnie, Kate Moss jest ikoną modelingu i "London look", uosobieniem złotej ery supermodelek. Choć nie wygrałaby z Kasią Cichopek plebiscytu na idealną wnuczką, jest idealna. Nigdy nie była grzeczną dziewczynką, ma sporo na sumieniu i gdybym miala córkę, nie przedstawiałabym jej Kate jako wzoru do naśladowania. Cieszę się jednak, że wróciła tak, jak cieszę się na myśl o powrocie Galliano. Bo wciąż pojawiają się nowe twarze, dziewczyny wyższe, o dłuższych nogach, o większym potencjale, a jednak żadna nawet nie zbliżyła się do Kate. I nie oczekujcie ode mnie odpowiedzi, dlaczego tak jest. Nie wiem. Nawet nie mam potrzeby zastanawiać się nad tym. Można jej nie lubić, może drażnić i irytować, ale Kate Moss jest tylko jedna. Nic nie jest w stanie tego zmienić.












Źródło zdjęć: Nie zdążyłam zebrać zdjęć Kate w jednym folderze, więc rozsiane są po dwóch: Editorial inspirations i Vintage retro.

środa, 16 stycznia 2013

Mods rules! - drogowskazy Marca Jacobsa na wiosnę 2013

Zazwyczaj jest tak, że dopiero pokaz Prady ukazuje w całości nadchodzący sezon, a wszystkie kolekcje prezentowane przed i po w dziwny sposób dopasowują się do myślenia Włoszki. Tym razem było trochę inaczej.  Już w pierwszych dniach pokazów, w Nowym Jorku, jasne stało się, że wiosną 2013 to Marc Jacobs będzie grał  pierwsze skrzypce. Dlaczego?  Chyba nikt nie ma wątpliwości, że mając do wyboru przedziwną i mroczną Azję, a z drugiej strony subkulturę modsów lat 60 i boską Edie Sedgwick, wybierzemy drugą opcję. Opcję, która jest bardziej uniwersalna i pasuje każdemu, bez względu na sylwetkę i wiek. Sieciówki podchwyciły  temat w mig. Nie twierdzę, że Prada nie będzie miała w tym sezonie nic do powiedzenia, ale Jacobs ze swoją wizją wiosny i lata strzelił w dziesiątkę naszych kryzysowych marzeń o idealnej garderobie. Od pierwszego zestawu, a właściwie t-shirtu, było jasne, że projektant wytacza najsilniejsze działa. Jaka jest siła rozpoznawalnego t-shirtu przekonał się w Polsce chociażby Robert Kupisz, Local Heroes czy She/s a riot.  Założony do wiekowych jeansów i tenisówek czy zwykłych czarnych szpilek robi nam cały "look". W pięć minut jesteśmy zrobione i to niewielkim kosztem (w porównaniu z innymi elementami kolekcji, bo na "trendy" t-shirt od projektanta kilka stówek jednak trzeba wyłożyć). Podobało mi się, że modelka żywcem wyjęta z lat 60 wyszła w samym t-shircie i majtkach. Ile z nas tak właśnie zaczyna dzień? "Daję Wam super koszulkę, dalej kombinujcie same" - tako rzecze Jacobs. Nie mogło być lepszego początku pokazu.

"It girl" wiosną 2013 ubiera się u Jacobsa, a przynajmniej inspiruje się jego wizją. Kolekcja idealnie ilustruje przełamanie, kiedy  to słodkie kostiumiki lat 60 zaczęły przegrywać z napływającą z londyńskiego Soho muzyczną rewolucją. Jeszcze żadna ze stron nie osiągnęła przewagi, trzymają się w uścisku, stonowane i grzeczne kroje powoli zapełniają się graficznymi wzorami, perkusja nieśmiało zaczyna nadawać mocny rytm. Jak zwykle u Jacobsa, nie ma mowy o czystym retro. Trendy żywcem wyjęte sprzed ponad 50 lat mówią współczesnym językiem. Nie ma mowy o przestylizowaniu, czy kostiumie. Ozdobniki i akcesoria ograniczono do minimum, dzięki czemu kolekcja jest spójna, głęboko osadzona w inspiracji, a jednocześnie staje się  punktem wyjścia, z którego wyruszy każda z nas. Co zapożyczymy od Jacobsa, zależy tylko od nas. Czerń i biel, poziome i pionowe paski będą tej wiosny dominować. Graficzne wzory wedrą się na każdy, najmniejszy element garderoby. Słodkie lata 60 brzmieć będą w psychodelicznym rytmie kawałków The Who. W makijażu punkt ciężkości wciąż będzie osadzony w okolicach brwi, a przesada w tuszowaniu rzęs będzie wskazana. 

Co by nie mówić, poszaleli nam projektanci w tym sezonie z butami. Jedne brzydsze i bardziej dziwne od drugich. Puchate niczym kurczaki pantofelki od Celine, przedziwne skarpetki u Prady i szpilki ze szpicem od Jacobsa. Te, nawet w rozmiarze 35, wygadają jak kajaki. Podczas pokazu idealnie dopełniały wybiegowe zestawy, w rzeczywistości wciąż natykam się na podobne modele w lumpeksach i nawet Marc Jacobs nie jest mnie w stanie przekonać, że to będą buty sezonu. Nie mam pojęcia, co się stało projektantom w tym sezonie, że w temacie butów postawili na brzydotę. Mają chyba świadomość, ze my kobiety na punkcie butów mamy świra, tracimy zdrowy rozsądek, ale bez przesady. Czyżby już wszystko w temacie obuwia zostało wymyślone?





Źródło zdjęć: style.com - link przenosi Was do całej kolekcji

poniedziałek, 14 stycznia 2013

COS optymistycznego - wiosna 2013



COS to minimalizm nawiązujący do najlepszych - Calvina Kleina czy Jil Sander, więc i ja będę minimalistką w komentarzu. Zapowiada się świetna kolekcja.

niedziela, 13 stycznia 2013

Moda na zimę

 Jest zima. Nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. A skoro jest zima, to musi być zimno. Kiedy patrzę na kolekcje dedykowane aktualnemu sezonowi, mało jest wśród nich takich, które byłyby zainspirowane  prawdziwą, pełną śniegu i mrozu, naszą zimą złą. Projektując kolekcje na jesień i zimę projektanci myślą o różnych tematach: dziełach sztuki, dalekich kulturach, przeszłych dekadach, ale niewielu ma przed oczami sielski, śnieżny krajobraz - górski, albo nawet wielkomiejski. Zaśnieżony Nowy Jork, biały Paryż... Być może stworzenie ciekawego wielowarstwowego zestawu to większe wyzwanie niż upiąć na chuderlawej modelce kilka metrów luksusowego materiału. A my potrzebujemy zimowych inspiracji, bo kiedy patrzę na  zimowe ulice widzę, że robi się nudno. Pewnie, że gdy temperatura spada poniżej zera ważniejsze jest, by było nam ciepło od tego, czy jesteśmy wystylizowane niczym z edytoriala Vogue. W kwestii butów bardziej liczy się to, czy nie będziemy się w nich ślizgać, a stopom będzie ciepło niż czy  inspirowane są ostatnią kolekcją Marant. Usta będą nam bardziej wdzięczne za ochronną pomadkę niż za najmodniejszy kolor. Jednak fajnie byłoby, gdyby projektanci dawali nam więcej pomysłów, jak dbać o komfort i ciepłotę ciała, a jednocześnie wyglądać w aktualnych warunkach atmosferycznych fajnie i kolorowo. Nie znalazłam nic adekwatnego do pogody za oknem w aktualnych kolekcjach, więc cofnijmy się do zimy 2006, kiedy duet Dolce&Gabbana wypuścił na wybieg mnóstwo przepięknych Śnieżynek. A wszystko za sprawą olimpiady w Turynie. Może, gdyby zimowe igrzyska odbywały się w Paryżu, albo w Nowym Jorku zobaczylibyśmy zimę oczami Marca Jacobsa czy Balmain. Za rok jednak czekają nas igrzyska w Soczi w 2014. A skoro olimpiada w Londynie sprawiła, że wątek sportowy był w tamtym sezonie niezwykle mocny, to może uświadczymy wkrótce kolekcji zainspirowanych zimą, rosyjską zimą. Zima w stylu wschodnioeuropejskiego folkloru? Tego Wam i sobie życzę.








Źródło zdjęć: style.com - link zaprowadzi Was do całej kolekcji

czwartek, 10 stycznia 2013

MOSTRAMI - sale made in Poland

Wydaje się, że nie tylko dla mnie Mostrami to polski odpowiednik niemal kultowego sklepu Net-a-porter, w którym wyimaginowane zakupy robię przynajmniej raz w tygodniu. I do Mostrami zaglądam co tydzień, jednak coraz częściej mam wrażenie, że gdybym sobie tu i ówdzie podopinała budżet, mogłabym tam co jakiś czas kupić też coś naprawdę. Bo choć są tam i ceny z kosmosu czy portfela wziętego celebryty,  w końcu jest tam choćby najnowsza kolekcja Macieja Zienia, a ten się ceni, to są też metki made in Poland, których ceny ocierają się o sieciówkowe widełki. Teraz dodatkowo trwa na Motrami wyprzedaż i choć nie dotyczy jeszcze wszystkich nazwisk (ja czekam chociażby na Justynę Chrabelską, czy na Kupisza), to można trafić na naprawdę smakowite okazje. Przeczytałam u którejś z szafiarek, że na wyprzedażach to ona kupuje wyłącznie sezonowe trendy. No, można i tak. Ja jednak wychodzę z założenia, że jeżeli można znaleźć dobry jakościowo "bejzik" z metką sale, to grzech nie brać. W dziale wyprzedażowym Mostrami aż roi się od prostych, podstawowych elementów garderoby. Popatrzcie tylko na mój spontaniczny wybór:
YY. Fashion by Yuliya Babich - 179 zł

Confashion - 159 zł

She/s a Riot - 120 zł

Mozcau - 220zł

Małgorzata Czudak - 640zł

Wiola Wołczyńska Basic - 449zł

Łukasz Jemioł - 800zł


A teraz poszperajcie sami tutaj 
PS: A gdyby ktoś miał ochotę na buty made in Poland, to na LOft37 trwa kozacka wyprzedaż 30%