czwartek, 27 czerwca 2013

Fall for owl

Pewnie trudno Wam w to uwierzyć, ale już pierwszego dnia lata zaczęłam odliczać dni do jesieni. Nigdy nie przepadałam za latem, bo od zawsze kojarzyło mi się z samotnymi wakacjami w domu,  gdy dzień niewiele różnił się od kolejnego dnia. Jesień kochałam i kocham, bo to pora roku najbardziej rozbudzająca wyobraźnię, najbardziej obfitująca w kolory, zapachy i... mroczne tajemnice. W tym odliczaniu od kilku lat pomagają mi kampanie promujące jesienne kolekcje,  pojawiające się już pod koniec czerwca.

Kampania Mulberry należy do tej kategorii, które lubię najbardziej - podszytych listopadowym klimatem mroku. Dodatkowo połączono w niej siły nadprzyrodzone dwóch wielkich osobowości świata mody - Tima Walkera - fotografa, który za każdą sesją tworzy nową rzeczywistość i Cary Delevingne, "It girl" - od kilku sezonów. Jednak głównym bohaterem tych zdjęć, przyćmiewającym nawet kultową "Alexę", są niewątpliwie sowy.


Nie mam pojęcia, czy są prawdziwe, wypchane czy wygenerowane komputerowe. Wygladają na prawdziwe, a prawdziwe sowy zawsze budziły we mnie strach. Wyjątkiem jest przemądrzała sowa z "Kubusia Puchatka", ale ona nie była prawdziwa. Pohukiwanie sów zawsze docierało do mnie w okolicach cmentarzy i to skojarzenie nierozerwalne. Jednocześnie to jeden z bardziej fascynujących ptaków i jesli uda mi się kiedyś napisać powieść dziejącą się na granicy światów, sowa będzie istotnym bohaterem. Z punktu widzenia mody, sowa jest trendy od wielu sezonów. Byle kawałek metalu w kształcie sowy osiąga ceny nieporównywalne z jego wartością. Sowy moszczą się na swetrach, topach, butach i postach modowych blogerek.

Na koniec i na zachętę nadchodzącej jesieni, jeden z moich ukochanych kawalków grupy Hey:
Źródło zdjęć: FGR

1 komentarz:

  1. Również bardzo lubię jesień. Motyw sowy od dawno mi się podoba i jednocześnie prawie w ogóle nie występuje w mojej garderobie :/ Hey <3

    OdpowiedzUsuń